Przełom lutego oraz marca oznacza dla mnie co roku to samo – wraca Liga Mistrzów! Najważniejsze rozgrywki klubowe w piłce nożnej. Głodny prawdziwej piłki na wysokim poziomie nie mogłem opuścić pierwszego występu Roberta Lewandowskiego w tych rozgrywkach w 2018 roku.
Praca na stadionie w Monachium należy do bardzo przyjemnych. Stadion jest duży, świetnie przemyślany, posiada specjalne, boczne wejście dla mediów oraz dobrze zlokalizowany punkt wydawania akredytacji oraz kamizelek. Wszystko na miejscu. Aż chce się powiedzieć „niemiecka jakość”.
Jedno niestety nie dopisało – pogoda… Przywitał nas padający śnieg i spory mróz. Odbija się to niestety na zdjęciach, które w tych warunkach są mniej kontrastowe, jakby przez mgłę – wyprane z kolorów i mniej ostre. Z punktu widzenia sprzedaży zdjęć, także nie są to idealne warunki, gdyż zawodnicy noszą rękawiczki oraz długie rękawy – za miesiąc zdjęcia będą już nieaktualne 🙂
Na opisanie całego sprzętu z jakiego korzystam podczas takich wyjazdów przyjdzie jeszcze pora, w pierwszym wpisie zacznijmy od kart pamięci. Są one często zaniedbywane przez fotografów, a przecież jest to najważniejszy element. To na nich aparaty zapisują się zdjęcia… Jeżeli zawiedzie nas karta pamięci w czasie meczu… lepiej o tym nawet nie myśleć.
Sam korzystam z kart SanDisk w wersji Extreme Pro o pojemnościach od 16 do 64GB. Mój aparat posiada 2 sloty kart w formacie CF, dzięki czemu zawsze posiadam kopię plików na drugiej karcie. Zwiększa to moją pewność i pozwala skupić się tylko na pracy. Czemu wersja Extreme Pro? Są to najszybsze karty na rynku, fotografuję w formacie RAW więc ilość danych podczas zdjęć seryjnych jest naprawdę spora – przy tych kartach nie odczuwam żadnego opóźnienia przy zapisie. Kolejnym argumentem jest mój system pracy opierający się na szybkiej wysyłce zdjęć w czasie trwania meczu. Pierwsze zdjęcia trafiają do moich kontrahentów chwilę po rozpoczęciu spotkania. To swoista żonglerka między robieniem zdjęć, zgrywaniem ich, wywoływaniem i opisywaniem oraz wysyłaniem.
O samym meczu można napisać po prostu – „mecz walki”. Cios za cios, atak za atak. Ciężko porównać to do rodzimej Ekstraklasy…
Nie mogę się już doczekać kolejnej rundy Ligi Mistrzów 🙂